2019′ rokiem bez spodni
Kieruję wpis do koleżanek, które rozpoczynają swoją przygodę ze sportem sylwetkowym, ot powerliftingiem. Przybliżę w dużym skrócie, jaki czeka Was los dołączając do elity poważnie trenujących nogi moje małe Dresiary.
Galeria handlowa, typowe chamskie zakupy odzieżowe. Zacznę od tego, że są lepsze i gorsze rzeczy jeśli chodzi o sam proces ich kupowania, a może raczej ich poszukiwania. Osobiście odkąd sięgnę pamięcią to chyba nigdy nie lubiłam szukać spodni – niby wszędzie takie same, ale zawsze coś z nimi nie tak. Tu wydarta dziura, a tu jakieś tandetne przetarcie. Wszystko fajnie, ale za mało obcisłe nogawki.. Albo po kilkuminutowej szarpaninie kiedy już je ubrałam, zauważono cekiny, czy inne kryształy swarowskiego – k*wa serio, kto to nosi? Plus te niezliczone godziny spędzone w przymierzalniach na siłowaniu się ze skrajnie obcisłymi rurkami podkreślającymi chude nogi i ówczesny brak dupska. No chyba znowu nie dzisiaj..
Jeszcze parę lat temu wydawało mi się, że problemem jest znalezienie odpowiedniej pary spodni, właśnie z tych wyżej wymienionych względów. No cóż. Problem to jest teraz jak zaczęłaś ostro trenować Liv. Jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia..
Tyle tytułem wstępu do mojego pierwszego wpisu o dupie Maryni(i nogach). A może o wszystkich zgrabnych dupkach, które już trochę trenują.
W ostatnim czasie namiętnie, w celach czysto dydaktycznych(no dobra, nie tylko bo miło rzucić okiem na zgrabną, wyćwiczoną szynkę) zaczęłam obserwować trenujące laski – i to te trenujące kopyto tak po męsku, naprawdę na 100% – mam na myśli zawodniczki, zarówno sylwetkowe, jak i powerlifterki, również kilka swoich koleżanek, niebojących się zrobić porządnego treningu nóg. Mały wywiad środowiskowy no i boom mamy zależność.
Na co dzień dresy przeplatane legginsami, różnego rodzaju spodenki, samej bielizny oczywiście też nie przemilczę. Sukienki? Tak, też są. I w tym to dopiero wyglądacie.. Zdecydowanie jest to najlepsze wynagrodzenie dla oka po latach treningów. Ale nie o tym dzisiaj mowa.
Nie nosicie spodni.
Tak się zastanawiam dziewczyny, czy są po prostu niewygodne w stosunku do legginsów, w których spędzamy tyle czasu na siłowni? Tak jak moja ostatnia para, której zakup był chyba tylko czystym aktem desperacji w kierunku chęci posiadania spodni. Nic, że poleżą zamiast na półce w sklepie, w mojej szafie. Stara, bierz..
Czy może nie nosicie ich, bo po założeniu na Wasze niewymiarowe gabaryty marszczą się w każdym możliwym miejscu i wyglądacie jak wytarmoszony shar pei po wystawie w Sopocie?
Kolejna opcja – dajecie im szansę, ale próba podjęcia walki ubrania w nie Waszej zgrabnej ‚koleżanki’ zakańcza się już na etapie przymierzalni i musicie zapłacić pani ekspedientce za rekordowo szybkie zniszczenie modelu – 1:0 dla spodni, moje gratulacje! – taak Sandra Dominiuk to o Tobie mowa. Jakiś czas temu rozwaliłaś mnie tym wpisem. Ale cóż Słonko, kopytko to masz solidne, podziwiam.
Czas przejść do ostatniej pozycji, która aktualnie przychodzi mi do głowy – może jesteśmy na tyle narcystyczne, że nie ubierzemy już zwykłych spodni, bo zadowalająco nie podkreślą naszych gainsów, tak jak na przykład stare dobre legginsy?
Nurtuje mnie jeszcze jedno i akurat z tym problemem spotkałam się dopiero całkiem niedawno. Czy społeczeństwo w przeciągu kilku ostatnich lat zaczęło się kurczyć? No przecież 170 cm żywego wzrostu powinno pozwolić ubrać się w wystarczająco długie spodnie, a nie takie nad kostkę c’nie ?
Zakańczając ten wpis dodam, że wraz ze wzrostem stażu treningowego moja tolerancja na coraz bardziej umięśnione żeńskie sylwetki ciągle rośnie. Wybór między solidną, silną noga i dobrym dupskiem, a noszeniem spodni jest dla mnie po prostu oczywisty. TRENUJ TO.
Siema!
Dodaj komentarz